czwartek, 25 kwietnia 2013

Serek wiejski + dodatki i fitness prawie codziennie

 Ostatnio nie za bardzo chce mi się przygotowywać jedzenie do pracy, więc serek wiejski z dodatkami ciągle jest w grze:) Bardzo dobrze się też składa, że mam ochotę na słodkawe rzeczy. Musli i owoce bardzo dobrze się sprawdzają. Kiedy się znudzą, pewnie nastąpi powrót do kasz z warzywami itp. 

A tymczasem śliwki + moje własne musli, banany + domowy dżem + musli, mandarynki + rodzynki + musli.






W ciągu ostatnich prawie 2 tygodni prawie codziennie chodzę na TBC, squaty na pośladki postępują.

Zdecydowanie muszę wzmocnić ręce i górne partie ciała, bo ćwiczenia z ciężarkami czy pompki to dla mnie męka...
Ale jestem na dobrej drodze :)

(http://www.mosir.elk.com.pl/fitness/)

środa, 17 kwietnia 2013

Jedzonko do pracy i zakwasy w pośladkach

Dziś się przekonałam, że moja wieloletnia nienawiść do serków wiejskich zniknęła:




Może dlatego, że mój dzisiejszy serek w pracy został przytłumiony musli (moim własnym, autorskim, home made:))

- garść musli crunchy
- płatki owsiane
- suszone banany
- rodzynki
- słonecznik
- wiórki kokosowe

Proporcje zupełnie przypadkowe i dowolne:)

Przeglądając strony typu "mojemusli", nabrałam ochoty na zakup. Ale za chwilę wpadłam na pomysł, że za cenę jednej tuby mogę mieć wiadro swojej własnej mieszanki! Tak więc kupiłam kilka paczek tego i owego, dodałam to, co już było w moich zasobach i jestem pożeraczką własnej mieszanki. Z mlekiem, jogurtem, jak szczur - na sucho, z kefirem i z czym się da:)
Jak widać wizualnie takie musli nie wymiata, ale chyba żadne nie jest zbyt efektowne. Za to w pracy jest baaardzo sycące i daje energię na długi czas. A o to przecież chodzi, prawda?

I druga rzecz:
Po wczorajszych zajęciach fitness "Uda i pośladki" mam zakwasy bolesne w udach pośladkach. Czyli mięśnie zostały poruszone:) Swoim torem toczy się 30-dniowe wyzwanie:

Chociaż 200 przysiadów - czarno to widzę. Będzie bolało:)

wtorek, 16 kwietnia 2013

Chińskie przysłowie

"Śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się z przyjacielem, a kolację oddaj wrogowi"



Natknęłam się na to chińskie przysłowie dawno temu w Zwierciadle przy okazji programu 8xO p. Wojciecha Eichelbergera. Warto się z nim zapoznać, poczytać, zastanowić się może coś zmienić w swoim życiu (szczegóły: http://w-spodnicy.ofeminin.pl/Szukaj/Tag/1/8-x-o).

Mi dało to wiele do myślenia, zrozumiałam, że nad wieloma kwestiami muszę popracować, żeby być najlepszą wersją siebie:)

"O" dotyczące odżywiania jest jakby dla mnie stworzone. Łamałam prawie wszystkie zawarte w nim zasady, nigdy nie potrafiłam utrzymać żadnej diety dłużej niż 5-6 dni, mam skłonności do obżerania się bez powodu, albo do niejedzenia z powodu stresu, doła itp (np. 2 czy 3 tygodnie na mleku sojowym i soku pomidorowym - bardzo mądrze:/). Więc przynajmniej próbuje się stosować do tego, co poniżej:


- "Nie ma jednej uniwersalnej najlepszej diety. Każdy powinien wsłuchiwać się we własny organizm, żeby jeść jak najzdrowiej, bo każdemu potrzeba innych składników" - pewnie dlatego nigdy nie wytrwałam w żadnym dietowym postanowieniu

- "Jedz, tylko kiedy czujesz głód. Jedz przynajmniej trzy starannie przygotowane, pożywne posiłki dziennie" - wydaje się trudne przy codziennej pracy po 8 godzin, ale przygotowanie lunchu do roboty to tylko kwestia chęci :)

- "Jedz świadomie - pamiętaj, co, ile i kiedy jesz"- myślę o tym, że jem, zwracam uwagę na smaki, zapachy

- "Zrezygnuj z przegryzania w przerwach między posiłkami, z bezwiednego przyjmowania pokarmu, z poprawiania sobie nastroju jedzeniem, kiedy nie jesteś głodny. Żołądek działa jak pralka, musi mieć luz, żeby trawić" - zdarzało mi się jeść tylko i wyłącznie z nudów

- "Jedz obfite śniadanie, a za to lekką kolację. (Chińskie przysłowie: "Śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się z przyjacielem, a kolację oddaj wrogowi")" - nie pamiętam gdzie, ale natknęłam się na artykuł dot. wchłaniania tłuszczu z pokarmów w zależności od pory jedzenia; ze śniadania wchłania się kilkanaście procent, im później tym więcej

- "Ostatni posiłek jedz nie później niż 3- 4 godziny przed snem. W nocy układ trawienny jest mało aktywny i późny posiłek niepotrzebnie go obciąża" - mój dziadek mówił, że nie wolno się przejadać wieczorem, bo w nocy śnią się koszmary:)

- "Śpiąc z pustym brzuchem, kiedy kolację zdążysz spalić jeszcze przed zaśnięciem, zgubisz jednej nocy nawet pół kilograma"

- "Zapomnij o słodyczach" - taaaa....

- "Pij dużo płynów w ciągu dnia" - to jest tak oczywiste...

- "Jedz powoli, w odpowiednim miejscu, starannie gryząc i żując. Nie gdzieś w biegu lub na stojąco. Celebruj każdy posiłek" - no właśnie, świadome jedzenie

- "Im mniej jedzenie jest przetworzone, tym lepsze. Chemia zawarta w pokarmie nie jest obojętna dla zdrowia" - niby kolejna oczywistość, ale czy coś z tym robimy?

- "Nie traktuj jedzenia jako leku na poprawę samopoczucia i zagłuszania trudnych emocji. Bez względu na to ile byśmy nie zjedli - problem zostanie. A dodatkowo przybędzie nam kolejny problem - dodatkowe kilogramy"

Trudno się z tym nie zgodzić, wszystko to święta prawda i racja. Ale czy zawsze nasze odżywianie wygląda tak idealnie? Moje nie, dlatego pracuję nad nim:) A jak jest z Waszym? Ostre diety czy "hulaj dusza"? :)






poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Motywacyjnie

Dziś - oprócz squatów- nie mam nic zaplanowane. Za oknem piękna pogoda, szkoda, że do 16:00 jestem uziemiona... Przynajmniej przespaceruję się po pracy, żeby nacieszyć się wiosną

Tymczasem kilka pięknych ciał, gdyby komuś (nie daj Boże) zmalała motywacja, chęci, a pojawiło się lenistwo:)





niedziela, 14 kwietnia 2013

Co się działo w tym tygodniu

Tydzień, który powoli już się kończy mogę zaliczyć do aktywnych. Chwilami czułam lekkie zmęczenie, ale jestem z siebie zadowolona. 5 treningów + squaty zgodnie z planem:)

I dodatkowo - nauczka: muszę zapisywać się na zajęcia z większym wyprzedzeniem, bo na nadchodzące 2 tygodnie nie mam tyle szczęścia. Godziny popołudniowe, po pracy zawsze są najbardziej obłożone, więc kto pierwsze ten lepszy. Musi więc być plan z góry na cały miesiąc i koniec kropka:) I będzie to kolejny powód do systematyczności.



Nie mogę się już doczekać majowego weekendu. Tydzień w górach:))) Opracowuję już szlaki i plan na każdy dzień. Mam całą długą listę tras, którymi jeszcze nie przeszłam. I codziennie martwię się pogodą. Na pewno będzie mnóstwo śniegu, nie ma co liczyć na warunki podobne do ty zeszłorocznych...
Byle tylko nic nie padało. Tymczasem trzymam kciuku i czekam z utęsknieniem:)


środa, 10 kwietnia 2013

Smaczne menu na płaski brzuch - lekkostrawnie

Trafiłam dziś na artykuł z przepisami na lekkostrawne, wiosenne dania.

http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/56,87978,13704048,Smaczne_menu_na_plaski_brzuch.html

Zima już za nami, koniec z ciężkimi obiadami, na które tak mamy ochotę, kiedy za oknem ciemno i zimno...

Czas na własny szczypiorek, kiełki, błonnik, aby brzuszek/bęben/funio miał większe szanse na zniknięcie:)
Ja nabrałam ogromnej ochoty na chleb. Od pół roku co najmniej nie piekłam własnego, ze względu na niezbyt rozsądny piekarnik. Ale mam wielką ochotę na przetestowanie go pod tym kątem.

 Zdjęcie pochodzi ze strony: http://www.kuchnia-kuchnia.pl/pl8/teksty544) - polecam:)

Więc dziś przygotowuję zakwas; do piątku  raczej mi nie urośnie, dlatego  najpewniej będzie to ten sprawdzony przepis:


http://pracowniawypiekow.blogspot.com/2009/10/atwy-chleb-pszenno-zytni-dla.html

(White Plate Forever!!!)

Tak czy inaczej dzisiaj TBC, a squaty są kontynuowane:)




wtorek, 9 kwietnia 2013

Kosmetyki do ciała

Tak się składa, że mam suchą skórę, skłonną do powstawania różnych krostek, albo innych szorstkich rzeczy. Muszę więc trochę się napracować, żeby była gładka w dotyku i bez dodatkowych "elementów":)

Zazdroszczę osobom, które wskoczą pod prysznic, a potem tylko wycieranie i już. Ja muszę korzystać z całego zestawu, bo inaczej skóra jest szorstka i piecze.




1. Żel - krem antycellulitowy NIVEA Q10 - używam go od niedawna, więc na konkretne efekty będę musiała jeszcze poczekać. Bardzo przyjemnie pachnie (lekko i świeżo), ale jak dla mnie trochę zbyt długo się wchłania.

2. Peeling solny Perfecta - gruboziarnista sól, nie jest zbyt delikatny, ale jak dla mnie - ok. Po jego użyciu właściwie nie musiałabym używać żadnych balsamów.

3. Neutrogena - dla mnie super; czuję, że skóra na prawdę jest nawilżona, szczególnie jeśli używam regularnie; mógłby wchłaniać się nieco szybciej.

4. Olejek pod prysznic - nie pieni się za bardzo, jak to olejek:) Ale skóra jest natłuszczona.

5. Krem mocznikowy 30% - do pięt i łokci, mocno nawilżający i wygładzający (ze względu na duże stężenie mocznika). Używam od niedawna, ale widać efekty - nie muszę mocno szorować pięt, żeby były gładkie i miękkie.


Przetestowałam wiele balsamów, żeli, kremów do suchej skóry, ale niektóre są mocno przereklamowane. Mimo szeregu obietnic mocno się zawiodłam, a to jest pakiet, który (jak dotąd) najbardziej mi odpowiada. A Wy? Znacie/macie inne fajne kosmetyki do suchej skóry?

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Śniadanie nr 2

Drugie weekendowe śniadanie - pasta z awokado, papryki i kurczaka.
Idealna do świeżego pieczywa, bardzo pożywna i (jak zawsze) można dodawać dowolne składniki, zgodnie ze swoim gustem i smakiem. Myślę, że smaczne będą oliwki (może zamiast papryki), suszone pomidory, oregano, szczypiorek.

Składniki:
1 dojrzałe awokado
gotowane lub pieczone mięso z kurczaka (ja użyłam mięsa z 4 gotowanych udźców/pałek/czy jak to się jeszcze może nazywać, takie małe udeczka)
2 papryki pepperoni,
1 mała młoda cebula
natka pietruszki
oliwa, pieprz, sól
*opcjonalnie 1 łyżka jogurtu naturalnego

Miąższ z awokado, mięso, oczyszczone papryki, listki pietruszki i cebulę wrzucam razem do blendera i miksuję chwilę na masę. Oliwę dodaję "na oko", tak aby pasta miała zwartą konsystencję. Jeśli jest za sucha, dodaję odrobinę jogurtu. Na koniec przyprawiam pieprzem i solą.


Smacznego i miłego poniedziałku! ;)

niedziela, 7 kwietnia 2013

Śniadanie i przysiady

W sumie tylko w weekendy mam możliwość zrobienia/zjedzenia normalnego śniadania w domu. Kiedy jem sama zawsze są to trochę uboższe wersje, niż kiedy je ze mną mój mężczyzna. Wtedy na prawdę jest dużo i kolorowo:) Pieczony camembert z sosem balsamicznym, jajka w koszulkach ze szpinakiem, smoothie, pasta z tuńczyka i awokado, albo kurczaka z papryką i wiele innych. Zależy od tego, co mam w lodówce.

Ale prawie zawsze jest sałatka, którą uwielbiam, niezależnie od wariantu, na jaki pozwala mi zawartość lodówki. Generalnie nie jestem zwolenniczką sztywnego trzymania się proporcji i składników, kiedy chodzi o sałatki na przykład. Dlatego też podaję składniki w orientacyjnych ilościach. I uprzedzam, że:) super połączeniem jest też dodanie gruszki pokrojonej w plasterki (i zrezygnowanie np. z oliwek), albo surowych pieczarek (wówczas nie dodaję camemberta), albo suszonych pomidorów, albo cząstek jeszcze ciepłego jajka na twardo, lub grzanek. Jako podstawę zazwyczaj stosuję mix gotowych sałat z rukolą (którą uwielbiam).

Sałatka na śniadanie (wersja jedna z dziesiątek możliwych):

2 garści mixu kolorowych sałat,gotowych do jedzenia (ja używam z rukolą)
pół pomidora (lub 3-4 koktajlowe)
kilka plastrów ogórka
1/4 małej czerwonej cebuli
kilka oliwek
kilka plasterków pieczonej domowej szynki (opcjonalnie)
1/4 krążka sera camembert
oliwa
sos z octu balsamicznego,
pieprz, sól, dowolne zioła (ja dodałam kilka świeżych igiełek rozmarynu)

Do sałaty dodaję pomidora pokrojonego w spore cząstki, ogórek w grube plastry, cebulę pokrojoną w piórka, oliwki, mięso w plastrach lub grubszych kawałkach. Całość polewam 2 łyżeczkami oliwy z oliwek, kilkoma kroplami sosu, dodaję pieprz i sól i zioła). Po wymieszaniu na wierzchu układam ser, pokrojony w mniejsze kawałki.

Do tego 2 ciasteczka belVita, kawa i mogę zacząć dzień:)








Durszlak.pl

Kilka razy widziałam tego typu pomysły/wyzwania:



Wczoraj zaczęłam. Będę dawać znaki/sygnały czy i jak zadziała na mnie i na moje "płaskodupie", jak to zgrabnie ujęła Ola Kwaśniewska czy inna celebrytka:)

A wy próbowałyście? Chętnie dowiem się jakie macie efekty:)

piątek, 5 kwietnia 2013

Zakupy zrobione, więc jedziemy!

MultiSport dotarł wczoraj:) Sama radość:)
Od razu pobiegłam na TBC:) Trochę się bałam, że nie dam rady i odpadnę po 15 minutach. Ale nic z tych rzeczy! Mimo, że jestem trochę "zastana" było ok. Żadnego oszukiwania i żadnych zakwasów:) Super! Oby tak dalej!



Lidlowe zakupy w sumie ok, ale musiałam obejść się bez butów... Sklep odwiedziłam we wtorek (czyli pierwszy dzień obowiązywania ofert) ok. godziny 14. Wcześniej nie miałam możliwości i to się zemściło:) Buty były przetrzebione dość mocno, znalazłam jeden w moim rozmiarze i mimo, że przekopałam pudełka i kosze - nie trafiłam na drugi :/ Trudno. Za to z koszulkami nie było problemu: zgarnęłam 3 + stanik.

Buty natomiast kupiłam przed świętami (dlatego nie miałam dużego ciśnienia na te z Lidla):



Są bardzo lekkie i wygodne, mimo, że wczoraj pierwszy raz je włożyłam. Na nogach wyglądają też o wiele ładniej. A to też ważne:)
Na sobotę i niedzielę również zaplanowałam TBC/siłownia/pilates - zobaczę jak się rozplanują moje zajęcia i grafik klubu.

A poza tym ZSZYWKA radzi: